Przejdź do treści

Wywiad z chuliganem odcinek 26 - Andrzej Duffek


Dziś twarz legendarnego „Dufa” pojawia się na flagach, szalikach i stadionowych oprawach. W latach 80. stał na czele bojówki Lechii Gdańsk, która ochraniała manifestantów wychodzących z kościoła Św. Brygidy w Gdańsku i toczyła bitwy z ZOMO. Andrzej Duffek, czyli „Młody Dufo”, brat nieżyjącego króla kibiców Tadeusza Duffeka, był gościem Piotra Lisiewicza w świątecznym „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.

Obaj bracia Duffekowie, niegdyś budzący postrach wśród ZOMO, ale także wrogich kibicowskich ekip, zostali po latach przemilczania uhonorowani za walkę na ulicach z komuną. Tadeusz odznaczony został pośmiertnie przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Andrzej – przez prezydenta Andrzeja Dudę.

„Listewki”, czyli kije, którymi można było sięgnąć za tarczę zomowca. Pręt „ósemka”, na długość ręki, oprawiony w gumę – taka była ich broń przeciwko bandytom w milicyjnych mundurach. Andrzej Duffek wspomina, że realia walk z ZOMO mocno różniły się od tych, które znali późniejsi kibicowscy amatorzy mocnych wrażeń. – Nie było „odżywek”, „sprzętu” też niewiele. Nie bardzo można było też się za bardzo zapisywać na siłownie przy klubach, bo one były ewidencjonowane i infiltrowane. Rzecz się opierała na charakterze. Nie tylko Lechia biła się z ZOMO, ale ta grupa była gotowa za siebie pójść w ogień. Każdy każdego znał z twarzy, tam nie było obcych. Wiedziałeś, że jeżeli ruszysz, będą z tobą walczyć. I o ile zomowcy nie odetną cię tarczami, to chłopaki cię wyrwą – wspomina. Rodzina Duffeków miała rodowód kresowy, przed wojną posiadała majątek koło Lwowa. Podobnie było w przypadku wielu czołowych kibiców Lechii. Jak wspomina Andrzej Duffek, to kształtowało podejście do komunizmu od dziecka. – Jeżeli siedzisz z dziadkami albo rodzicami i słyszysz, że w ich sercu jest tylko Wilno albo tylko Lwów, to zaczynasz się zastanawiać: skoro tak kochasz Wilno albo Lwów, to dlaczego mieszkasz tutaj? – opowiada o pierwszych odkryciach.

Do niedawna prawda o tym, że w drugiej połowie lat 80. to kibice Lechii Gdańsk, identyfikujący się z Federacją Młodzieży Walczącej, stali się najbardziej prężną w kolebce Solidarności uliczną siłą opozycyjną, była tematem tabu. Przełomem była książka historyka, salezjanina Jarosława Wąsowicza SDB „Biało-zielona Solidarność”. Jak mówi Andrzej Duffek, na stadionie Lechii do antykomunistycznych zadym, w czasie których były ofiary śmiertelne, dochodziło od lat 70.: – Na stadionie Lechii nikt nie mówił o socjalizmie z ludzką twarzą, bo widział na własne albo chociaż słyszał o robotnikach rozjechanych gąsienicami czołgów.

„Warchoły Lechistanu” oraz „Zbrojne ramię Solidarności” – takie przydomki, będące parodią obelg rzecznika rządu Jerzego Urbana, przylgnęły do kibiców Lechii, którzy rewanżowali mu się za nie okrzykami „Urban Jerzy – ch… nieświeży”. Od 1985 r. antykomunistyczne manifestacje opozycji mocno osłabły. 1 maja 1985 kontrmanifestację zorganizowali głównie kibice Lechii, identyfikujący się Federacją Młodzieży Walczącej. Gdy inni zwątpili, oni zawzięli się. „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści” – stało się ich hasłem. To wtedy „Dufo” stał się przywódcą. – Tadeusz był osobą bezkompromisową. Jeżeli w coś się angażował, to na maksa. Jak się na kogoś zagotował, to też na maksa. Był wobec kogoś albo bardzo zimny, albo bardzo gorący – wspomina brat. Andrzej zaangażowany był w konspirację już jako… dziecko, za sprawą ojca: – Nikt się nie zastanawiał, jak bibuła trafiała do Brygidy. Skrzynka kontaktowa przechodziła w całości przeze mnie. Najczęściej ja się tym zajmowałem, ze względu nie niepełnoletniość. Do 15. roku nie można mi było zrobić nawet kolegium. Więc jak był wjazd na chatę albo zatrzymywany byłem z bibułą, to było parę pał, ale nie mogli mi nic zrobić. W czasie strajków w 1988 r. w Stoczni Gdańskiej bezpieka jak i pisma opozycji odnotowywały, że na jej terenie było więcej flag Lechii, niż Solidarności. – Nie byliśmy de facto Solidarnością, więc nie obowiązywały nas kompromisy. Kasy też nie braliśmy, więc robiliśmy to, co uznawaliśmy za słuszne – wspomina Andrzej Duffek. Opowiada on także o genezie nienawiści kibiców do policji w III RP. – Przecież ludzie z dawnej Solidarności nie szli do policji. Zamiast „Mi” na mundurach pojawiło się „Po” i spotykałeś te same gęby, tych samych ludzi. Została mentalność i metody działania, także permanentna korupcja, branie w łapę. Nie było dekomunizacji, nie było odcięcia, nowych ludzi – mówi.

Wojnę poprzedniego rządu z kibicami komentuje: – Jeżeli, ktoś ci pluje w gębę, jak Michnik, to nie będziesz udawał, że deszcz pada. Chyba, że nie masz charakteru. Właśnie charakteru, nie tylko idei.

Fakt, że kibice wrogich sobie klubów potrafią się dogadać w sprawach patriotycznych, uznaje za normalny: – Mieszkamy w tym samym państwie, w takich samych rodzinach, jesteśmy jednym narodem. Mamy tę samą historię, te same doświadczenia kulturowe. Nie jesteśmy jakąś pseudoelitą, która poszła na układy, wyciągnęła sobie parę groszy i zaklina rzeczywistość – twierdzi, że jest odwrotnie, niż jest. Opowieść Andrzej Duffeka to także historia osobistego Zmartwychwstania, bo przeżył on po wypadku śmierć kliniczną. – Śmierć kliniczna, mój osobisty koniec świata, przejście na tamtą stronę i wielkie doświadczenie miłości Boga. Przejście młodego, w sile wieku, wysportowanego gościa… nagle pełna niemoc, umierasz, odchodzisz. I modlitwy za mnie kibiców  całej Polski – wspomina.

Program Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem” emitowany jest co sobotę poznańskim Radiu Merkury o 20.10., a co niedzielę o 21.30. w Telewizji Republika.