Przejdź do treści

Koniec Macrona?




W sobotnich protestach „żółtych kamizelek” przeciwko wzrostowi podatków od paliwa rannych zostało 409 osób, w tym jedna poważnie. Jedna kobieta zginęła. Policja zatrzymała 282 osoby. We Francji trwają protesty przeciw podwyżce podatków od paliwa. Akcje nazwano protestem „żółtych kamizelek”. Obserwatorzy przyznają, że to ruch spontaniczny, bez przywódców i organizacji i trudno przewidzieć jego możliwe następstwa polityczne. Pojawiły się zapowiedzi marszu na Paryż", który miałby nastąpić 24 listopada. Dla komentatorów jest jednak jasne, że te akcje są wyrazem pogłębiającej się przepaści między „Francją góry i Francją dołów” i kolejnym objawem marginalizacji „instancji pośredniczących” - związków zawodowych i partii politycznych. "Żółte kamizelki”, jak nazywa się protestujących przeciw podwyżce podatków od paliwa, zablokowały - częściowo lub całkowicie - setki przejazdów na autostradach, ulicach i placach Francji. Doszło do kilku wypadków, jednego śmiertelnego, gdy w Sabaudii otoczona żółtymi kamizelkami kobieta za kierownicą w panice nacisnęła na gaz i przejechała manifestantkę. Policjanci użyli też gazu łzawiącego, by powstrzymać napierający tłum.