Przejdź do treści

Przesłuchanie prezydenta Bronisława Komorowskiego ws. afery marszałkowej




Redakcja vod: zmowa milczenia "rządowych" mediów w tej sprawie jest najlepszym dowodem jaką fikcją jest ta pseudo demokracja III RP.

Info za niezalezna.pl
Wczoraj przed sądem zeznawał Bronisław Komorowski. Polacy, którzy oczekiwali transmisji z tego ważnego wydarzenia mieli spory problem, ponieważ mainstreamowe media większość swojego czasu antenowego poświęciły na zupełnie inne tematy. Transmisję z przesłuchania Bronisława Komorowskiego można było śledzić jedynie na antenie TV Republika. Obszerna relacja pojawiła się również na łamach portalu niezalezna.pl. - Pan prezydent pływał jak Otylia Jędrzejczak w szczytowej formie. Starał się mówić tak, żeby nic z tego nie wynikało. Jak mantrę powtarzał: „wszystko co miałem do powiedzenia powiedziałem prokuraturze” - mówił po zakończeniu przesłuchania Wojciech Sumliński w rozmowie z Michałem Rachoniem z TV Republika.

W czasie, gdy przed sądem zeznawał Bronisław Komorowski media głównego nurtu postanowiły zająć się innymi tematami. Na przykład czas na antenie TVN24 zajmowało morderstwo dokonane przez nastolatków, Władimir Putin, prognoza pogody, bądź „afera madrycka”. Okazuje się, że wszystko było ważniejsze od przesłuchania prezydenta RP. Zamiast transmisji jednego z najważniejszych wydarzeń na związanej z polską sceną polityczną, widzowie mogli oglądać analizy dotyczące tego, czy przed świętami spadnie śnieg, czy nie. Takie tematy zajmowały dziś dziś media głównego nurtu (Więcej na ten temat TUTAJ). Transmisję z „sali sądowej” (Bronisław Komorowski zeznawał w Kancelarii Prezydenta) prowadziła jedynie Telewizja Republika. Relacja z przesłuchania publikowana była również na portalu niezalezna.pl.
Prezydent był świadkiem w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i byłego oficera WSI płk. Aleksandra L., oskarżonych o płatną protekcję przy weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Po zakończeniu przesłuchania Michał Rachoń z TV Republika rozmawiał z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, który podsumował zeznania Bronisława Komorowskiego bardzo dosadnie.

- Gdyby się okazało, że zeznania Pawła Grasia i Krzysztofa Bondaryka są prawdziwe, mielibyśmy sytuację, w której druga osoba w państwie - marszałek polskiego Sejmu - spotyka się z człowiekiem, o którym ma świadomość, że może być - nie ma pewności, ale ma podejrzenie - że może być związany z obcym wywiadem. Mimo to, mając tę świadomość, a przynajmniej to podejrzenie - spotyka się z tą osobą i rozmawia z nią o tym, czy też jak to określił pan prezydent „wyraża zainteresowanie” propozycją tej osoby odnośnie zdobycia w sposób nielegalny, sprzeczny z prawem, przestępczy najbardziej tajnego z tajnych dokumentów w Polsce. Nie wiem, co gorszego może zrobić polityk. Bo jeżeli panowie Graś i Bondaryk mówili prawdę, to właśnie Bronisław Komorowski znalazł się w takiej sytuacji. W Sytuacji człowieka, który ma podejrzenie. że człowiek z którym się spotyka może mieć związki z obcym wywiadem, a jednocześnie nie przeszkadza to spotkanie w wyrażeniu zainteresowania propozycją odnośnie zdobycia w sposób nielegalny najbardziej tajnego dokumentu w Polsce. Dziś świadek, pan prezydent starał się to jakby bagatelizować, mówiąc że podjął coś w rodzaju gry, chciał zobaczyć, co z tego wyniknie – ale uzmysłówmy sobie tę grę. W jaki sposób płk. L., który nie miał przecież żadnych uprawnień, żadnych możliwości zdobycia aneksu w sposób legalny, zgodny z prawem, mógł ten aneks zdobyć? Tak jak powiedziałem na sali sądowej - mógł próbować korumpować członków komisji weryfikacyjnej WSI, albo też włamać się do SKW i te dokumenty wyciągnąć. W każdym razie były to działania przestępcze. Jak inaczej określić marszałka Sejmu, który wyraża zainteresowanie tą propozycją, takiego właśnie działania? Jak można określić inaczej jak podżeganiem do popełnienia przestępstwa? – mówił Wojciech Sumliński.

Pytany o to, czy z przesłuchania Bronisława Komorowskiego wynika, czy prezydent poinformował policję i prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa Sumliński podkreśla, że zeznania Komorowskiego były bardzo lakoniczne.

- Pan prezydent pływał jak Otylia Jędrzejczak w szczytowej formie. Starał się mówić tak, żeby nic z tego nie wynikało. Jak mantrę powtarzał: „wszystko co miałem do powiedzenia, powiedziałem prokuraturze” - podsumował przesłuchanie Wojciech Sumliński.