Przejdź do treści

Córka Hanny i Antoniego Macierewiczów w programie Doroty Kani



3 grudnia 1981 roku, komunistyczny dyktator Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Wiele osób straciło życie, tysiące zostało internowanych. Do ośrodka internowania w Gołdapi trafiło ponad 460 kobiet w tym Hanna Natora-Macierewicz, Grażyna Najnigier, Naria Peisert – Kisielewska. To właśnie im był poświęcony kolejny program „Koniec systemu”.

Gościem Doroty Kani była Aleksandra Wesołowska, córka Hanny i Antoniego Macierewiczów. W momencie internowania rodziców miała 5 lat. W programie Aleksandra Wesołowska mówi o życiu dziecka opozycjonistów PRL.

"Będąc dzieckiem nie miałam świadomości, co się wokół mnie dzieje. Było mi łatwiej być dzieckiem opozycjonistów dzięki grupie ludzi dobrej woli. Mam takie wspomnienia bardzo wielu osób, które nam wtedy pomagały, wielu pozytywnych relacji z ludźmi, którzy wokół naszego domu krążyły. Na pewno taką osobą kluczową jest siostra mojego taty, Barbara Macierewicz, która w trakcie internowania mamy i taty sprawowała nade mną opiekę. Na pewno taką osobą jest moja zmarła babcia, Maria Macierewicz. Jest też duże grono z kręgu sąsiadów, znajomych, byłam bardzo chorowitym dzieckiem, czas stanu wojennego, nałożył się na czas moich chorób, z którymi Barbara Macierewicz musiała sobie poradzić. Szczególnie, że dostęp do takiej zwykłej opieki lekarskiej był bardzo utrudniony. Wiele osób pomagało nam w tym czasie. Również sąsiadki, rodzice rówieśników, którzy potrafili wytłumaczyć swoim dzieciom. Pamiętam, że dzieci wyśmiewały się ze mnie w przedszkolu, że skoro mój ojciec jest w więzieniu to jest kryminalistą. Ja nie mogłam tego przyjąć, ale nie umiałam wytłumaczyć, że jest inaczej. Wróciłam do domu z płaczem. To był moment, gdy jedna z mam dowiedziała się od córki co miało miejsce i następnego dnia odbyło się zebranie ze wszystkimi dziećmi, gdzie tłumaczono, co oznacza pojęcie więzień polityczny. W tamtym czasie to była odwaga, heroizm i tej matki, i opiekunki. Z okresu internowania rodziców pamiętam odwiedziny u taty w Łupkowie, to takie więzienie, które wygląda jak prawdziwe więzienie, na sześcioletnim dziecku to robi wrażenie. Pamiętam podwójne kraty, pamiętam psy, które biegały, gdyż się ich bałam. Pamiętam dużą wieżę i przejście. Pamiętam moment odwiedzin, tata starał się dowcipkować, rozładowywać atmosferę i muszę powiedzieć, że to były wzruszające i miłe chwile. Nie pamiętam drastycznych chwili rozstania. One pewnie były trudniejsze dla mojego taty niż dla mnie. Ja wracałam do domowego zacisza. Moim ogromnym szczęściem było to, że opiekowała się mną osoba bliska. Nie odczuwałam tak mocno braku obojga rodziców. Ta tęsknota była czymś zaspokojona, ciocia dała mi sweter mojego taty i ja przez lata z nim spałam. Pamiętam okres, gdy nie było mamy, co było trudniejsze. Rodzice wykonali świadomego wyboru, tata był mocno zaangażowany w opozycję, a mama była moją ostoją."