Aż trudno uwierzyć, że w istniejącym w Poznaniu kilka miesięcy Klubie „Gazety Polskiej” z zaledwie kilkunastoma członkami przełomem było pojawienie się
starannie ubranego, eleganckiego w sposobie bycia mężczyzny, z początku zabierającego głos dość rzadko, z czasem częściej i coraz silniej przykuwającego uwagę uczestników spotkań. Kiedy to nieliczne grono spotykające się w jednej z sal kawiarnianych na Starym Rynku zdecydowało się wybrać nowego prezesa, naturalny dla wszystkich był wybór Zenona Torza.
Chyba nikt wówczas nie sądził, że na czele klubu stanął człowiek wyjątkowy. Dla tego rodowitego poznaniaka, właściciela rodzinnego przedsiębiorstwa, było jasne, iż tak jak w biznesie za słowem musi iść czyn. Niemal natychmiast nawiązał ścisły kontakt z redaktorem Tomaszem Sakiewiczem, zaproponował liczne działania, które zwiększyły grono czytelników „GP” w Poznaniu. Równocześnie zaczęły się regularne spotkania ze znanymi parlamentarzystami, pisarzami, dziennikarzami, uczonymi. Mało znany wcześniej klub przyciągał już nie kilkanaście, ale nierzadko kilkaset osób. Kawiarnia nie mogła wystarczyć, ale dzięki życzliwości proboszcza kościoła Bożego Ciała znaleźliśmy na blisko dwa lata przytulisko w jednej z sal parafialnych.
Miejscem bardziej uroczystych spotkań stała się sala w pałacu Działyńskich wynajmowana na wynegocjowanych warunkach. Z Zenka inicjatywy nawiązano współpracę z wydawnictwami, na Jego prośbę wygłaszano profesjonalne wykłady na tematy ekonomiczne i historyczne, wyświetlano niedostępne w oficjalnym obiegu „półkowniki”. Gdy klub okrzepł, Zenon podjął działania na rzecz tworzenia nowych klubów poza Poznaniem. Zabiegał, z pozytywnym skutkiem, o współpracę klubów tak w skali lokalnej, jak i ogólnokrajowej. Po tragedii smoleńskiej zainicjował comiesięczne obchody przed pomnikiem smoleńskim poprzedzone mszą świętą, marszem, modlitwą, hołdem poległym. By ukazać znaczenie prezydentury i osobę Lecha Kaczyńskiego, trzykrotnie zorganizował wystawy w Poznaniu oraz w wielu miejscowościach Wielkopolski.
W ostatnich miesiącach włączył się do działań na rzecz odbudowy pomnika Wdzięczności za odzyskaną w 1918 r. niepodległość oraz w organizowanie poparcia dla telewizji Trwam. Wszystkich jego działań nie sposób wymienić. Na działalność społeczną zawsze potrafił znaleźć czas, choć wiedzieliśmy, że gdy potrzebowała go rodzina, dzieci lub ukochane wnuki, Zenon był nieugięty i opuszczał nawet najbardziej interesujące spotkanie.
Wystarczyło kilka lat, by Zenon stał się osobą znaną i szanowaną. Osobista kultura, niechęć do przesadnego radykalizmu, ważenie słów w wystąpieniach publicznych po to, by jednoczyć ludzi wokół wartościowych idei, wreszcie pogodne usposobienie, serdeczny uśmiech i humor sprawiały, że był zawsze pożądanym uczestnikiem spotkań, a jego prośbie o włączenie się do działań trudno było odmówić. Pozostaje żal, że Jego znakomity talent organizatorski i miłość do Ojczyzny nie zostały w pełni docenione i wykorzystane. Każdy, kto podejmuje działalność, nadaje jej swoje piętno, staje się więc niezastąpiony, pozostaje w ludzkiej pamięci. Zenek Torz ma w naszych sercach i naszych przyszłych działaniach trwałe miejsce. Żegnamy go z żalem, ale i świadomością, że może być wzorem obywatelskiej postawy.