Przejdź do treści

Szok i manifestacja w Paryżu

„To za Mahometa” – tak miał, według świadków, krzyknąć jeden z zamachowców, którzy zaatakowali redakcję francuskiego satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu. W zamachu zginęło dwanaście osób – m.in. pracownicy pisma oraz policjanci – a kilkanaście zostało rannych, w tym część ciężko.

Dwaj zamaskowani napastnicy weszli do redakcji „Charlie Hebdo” i otworzyli do dziennikarzy ogień z broni maszynowej. Działali spokojnie, metodycznie, nie tracąc zimnej krwi. W ataku na redakcję zamordowani zostali m.in. znani rysownicy: Stephane Charbonnier (znany jako Charb), Jean Cabut (Cabu), Bernard Verlhac (Tignous) i Georges Wolinski.

Świadkowie twierdzą, że napastnicy krzyczeli po dokonanej masakrze; „pomściliśmy proroka” – czyniąc prawdopodobnie aluzję do publikowanych przez tygodnik karykatur Mahometa. Sprawcy masakry działali z wyjątkowym okrucieństwem. Według relacji świadków, terroryści wsiadali już do samochodu, żeby uciec po dokonaniu ataku w biurze i po strzelaninie z policją, kiedy jeden z nich zobaczył leżącego na ziemi rannego funkcjonariusza. Powiedział wtedy do drugiego: „zaczekaj”, po czym wrócił i strzelił do rannego policjanta, mówiąc: „to za Mahometa”. Według świadków, oprócz kałasznikowów napastnicy mieli ze sobą również granatnik.

Wieczorem ponad 100 tysięcy ludzi zgromadziło się na spontanicznych manifestacjach w wielu miastach Francji. Wg policji w Paryżu na placu Republiki demonstrowało ok. 35 tys.