Przejdź do treści

Ostatnie słowa pilotów tuż przed katastrofą rządowego tu 154


Błasika nie było w kokpicie. Nie? Więc wywierał presję telepatyczną. Kaczyński nie naciskał na pilotów. Nie? Tym samym spowodował katastrofę, bo piloci nie wiedzieli, co robić. W średniowieczu był ciekawy sposób dowodzenia, że czarownice istnieją. Wrzucali oskarżaną o czary delikwentkę do wody. Nie utonęła? Czarownica. Utonęła? Bóg nie pozwoliłby na śmierć niewinnej. Prawdziwy opis czy czarna legenda - i tak idealnie stosuje się do refleksji z „Gazety Wyborczej”, idealnego papierka lakmusowego części dzisiejszego establishmentu medialnego i intelektualnego. Ordynarne kłamstwo widoczne na pierwszy rzut oka? Tak. Tyle że sytuacja coraz bardziej przypomina miesiące po Okrągłym Stole. Dlaczego nadal akceptować uprzywilejowaną pozycję czerwonych siepaczy? Raz, bo pacta sunt servanda, dwa, że czarnosecinna sotnia prawicowa dyszy nad uszami nobliwych panów z Unii Wolności. Im bardziej ewidentne kłamstwo, tym mocniejszym staje się spoiwem łączącym różne grupy. Im bardziej kłamstwo trzeszczy, tym wspólnota interesów jest silniejsza. Ujawniane właśnie kłamstwo smoleńskie staje się źródłem scementowanej jak nigdy dotychczas oraz w równym stopniu silnej, jak chorej wspólnoty. Nie nastraja to optymistycznie. Komentarz Dawida Wildsteina ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"