Ostatni partyzancki dowódca z Puszczy Białej – Jan Kmiołek „Fala”,
„Mazurek”, „Wir” - bohater Puszczy Białej
Jan Kmiołek „Fala”, „Mazurek”, „Wir” urodził się 23 lutego 1919 r. w Rząśniku (gm. Wyszków) w rodzinie rolników, posiadających 8- hektarowe gospodarstwo. Miał trzech braci i dwie siostry. Ukończył 7 klas szkoły powszechnej. Do wybuchu wojny najmował się do pracy u gospodarzy w Rząśniku. Od jesieni 1941 r. był żołnierzem ZWZ-AK w Obwodzie Pułtusk. Pełnił funkcję łącznika między organizacją niepodległościową na terenach wcielonych do Rzeszy i w Generalnym Gubernatorstwie. Podczas służby na granicy był kilkakrotnie ścigany i ostrzeliwany przez niemiecka straż graniczną (Grenzschutz). Aresztowany w 1941 r. przy przekraczaniu granicy, jako przemytnik został uwięziony w obozie karnym w Pułtusku, z którego zbiegł po trzech tygodniach. Ponownie ujęty pod koniec 1942 r., przez pół roku przebywał w obozie karnym w Ciechanowie (wyszedł z niego tak wycieńczony, że na kilka miesięcy zwolniono go z udziału w pracach konspiracyjnych). Po wkroczeniu Armii Czerwonej kontynuował działalność niepodległościową. Od kwietnia 1946 r. pełnił funkcję łącznika między placówkami Rząśnik i Długosiodło w Obwodzie Ostrów Mazowiecka WiN. Zdekonspirowany, we wrześniu 1946 r. dołączył do oddziału partyzanckiego WiN. Uczestniczył w akcji rozbicia więzienia w Pułtusku 25 listopada 1946 r. Zgodnie z rozkazami dowództwa miejscowego Zrzeszenia WiN ujawnił się 9 kwietnia 1947 r. Jednak już wkrótce ponownie znalazł się „w lesie”. Mimo, że większość aktywnych żołnierzy ROAK i WiN skorzystała z tzw. amnestii 1947 r., w ich gronie znalazła się grupa konspiratorów, którzy – choć wykonali rozkaz organizacyjnych przełożonych o ujawnieniu– uważali, iż walkę z reżimem komunistycznym należy kontynuować. Był wśród nich także dawni dowódcy Jana Kmiołka – p.o. prezes Obwodu WiN „Paulina” Zygmunt Dąbkowski „Orka”, „Krym” i dowódca oddziału WiN por. Albin Gąsiewski „Mikołaj”. Przeświadczenie o konieczności wznowienia oporu pogłębiały napływające wiadomości, informujące o zmuszaniu ujawnionych do podpisywania deklaracji współpracy z UB, represjonowaniu odmawiających podjęcia pracy agenturalnej, a nawet o mordowaniu byłych uczestników działalności niepodległościowej. W efekcie już 1 maja 1947 r. Jan Kmiołek w uzgodnieniu z wymienionymi wyżej dowódcami wznowił działalność niepodległościową, organizując zawiązek oddziału partyzanckiego. Początkowo grupa działała samodzielnie, bez kontaktu z istniejącymi jeszcze w niektórych powiatach terenowymi centrami kierowniczymi organizacji niepodległościowych. Jesienią 1948 r. weszła w skład XV Okręgu NZW, jednak latem 1949 r. straciła kontakt z tą organizacją.
Przez oddział Jana Kmiołka przewinęło się łącznie ponad 20 partyzantów, przy czym przeciętny jego stan rzadko przekraczał 10 ludzi. Większość żołnierzy pochodziła z gm. Obryte, Długosiodło i Wyszków. Prawie wszyscy polegli w potyczkach lub zostali zgładzeni na mocy wyroków sądów komunistycznych.
Pierwsza odprawa trzyosobowej grupy stanowiącej zawiązek oddziału, odbyła się 3 maja 1947 r. w lesie koło Przetyczy (gm. Długosiodło). Według zachowanej w odpisie Książki raportów oddziału uczestniczyli w niej: Jan Kmiołek – występujący pod pseud. „Mazurek”, por. Albin Gąsiewski (który przybrał pseud. „Boks”) i Julian Kwiatkowski „Miły”. W ciągu kolejnych tygodni wiosny 1947 r. grupa rozrosła się do 10 żołnierzy, dołączyli bowiem: Franciszek Kmiołek „Mundek”, „Leszek”, „Bogdan”, Bolesław Kulesza „Pomsta”, Franciszek Ampulski „Skra”, „Tęcza”, „Zbyszek”, Kazimierz Ampulski „Benek”, „Tęcza”, „Tadek”, Stanisław Kowalczyk „Baśka”, „Odwet”, „Karol”, „Edek” i Roman Składanowski „Wiktor”.Jesienią doszli: Julian Soliwoda „Jurek” i Tadeusz Małaszka „Kruczek”. Kilku żołnierzy dochodziło okresowo z siatki terenowej (m.in. Marian Czajkowski „Dym”). Część partyzantów stale przebywała w polu jako lotny patrol leśny, a część, składająca się z „niespalonych”, pozostawała okresowo na „wolnej stopie”. Codzienne utrzymanie grupy finansowane było przez „niespalonych” mających możność dorabiania pracą fizyczną u zaprzyjaźnionych gospodarzy oraz dzięki zdobyczy z akcji ekspropriacyjnych. Z zapisów zawartych w Książce raportów oddziału wynika, że grupa utrzymywana była także dzięki dobrowolnej pomocy udzielanej przez antykomunistycznie nastawioną ludność. W grę wchodziły tu głównie posiłki i udzielane kwatery. W kwietniu 1948 r. „bezpieka” aresztowała łącznika por. Albina Gąsiewskiego „Boksa” oraz Tadeusza Małaszka „Kruczka”. Jan Kmiołek dał jego rodzinie wsparcie materialne, po czym bez specjalnego zdziwienia odnotował w dzienniku zwolnienie Małaszka przez „bezpiekę”. Gdy w lipcu 1948 r. oddział Jana Kmiołka utracił kontakt z por. „Boksem”, który tajemniczo zniknął z terenu, nikt nie wiązał tej sprawy z osobą „Kruczka”, choć dzisiaj, gdy wiemy że został on aresztowany przez UB, myśl taka musi się w naturalny sposób nasuwać. Ponowne pojawienie się „Kruczka” wśród konspiratorów i partyzantów z Puszczy Białej, w maju 1949 r., ponownie zbiegło się z tragedią, która nieodparcie kojarzyła się ze zdradą. Jesienią 1947 r. na rozkaz Jana Kmiołka zorganizowano na terenie gm. Obryte grupę konspiracyjną (większość jej uczestników pochodziła ze wsi Ciółkowo). Organizatorem i dowódcą dziesięcioosobowego zespołu był Henryk Borczyński „Burza”. Zorganizowany przez „Burzę” zespół stanowił pododdział oddziału partyzanckiego Jana Kmiołka i wykonywał zlecane przez niego zadania, przekazując mu część zdobyczy uzyskiwanych w akcjach zaopatrzeniowych. W przeciwieństwie do podstawowego składu oddziału „Wira”, nie przebywał stale w lesie lecz działał jako dyspozycyjna grupa wypadowa, wyruszając w teren na czas wykonania określonych rozkazów. Grupa ta funkcjonowała w ramach oddziału Kmiołka przez niespełna rok (od jesieni 1947 do sierpnia 1948 r.). W sierpniu 1948 r. została rozbita przez PUBP w Pułtusku. Zdarzenie to nie spowodowało jednak większej destrukcji w siatce terenowej obsługującej oddział „Wira”. Wprawdzie dziesięciu uczestników grupy „Burzy” zostało aresztowanych i skazanych (Henryk Borczyński, Jan Anfolecki i Tadeusz Kruszewski, zostali skazani na karę śmierci i straceni 18 listopada 1948 r., pozostałych sześciu uczestników otrzymało wyroki wieloletniego więzienia), ale „wsypa” ograniczyła się do gm. Obryte.
Oddział Jana Kmiołka operował głównie we wschodniej części pow. Pułtusk i zachodniej części pow. Ostrów Mazowiecka oraz w południowej części pow. Ostrołęka i południowo-wschodniej pow. Maków Mazowiecki. Niekiedy jednak podejmował dość dalekie wypady poza ten rejon. Do lata 1948 r. oddział występował przeważnie w zwartej, około dziesięcioosobowej grupie. W późniejszym okresie często dzielono go na doraźnie wyodrębniane, mniejsze patrole liczące po 2–4 ludzi. Partyzanci używali zarówno mundurów wojskowych i milicyjnych, jak też ubrań cywilnych. Wielu z nich nosiło ryngrafy z Matka Boską Częstochowską. Grupa „Wira” operując w terenie miała na wyposażeniu jeden rkm, a większość żołnierzy posiadała automaty MP-43, MP-40 i 41, lub PPS i PPSz, a nawet jednego Stena (jego posiadaczem był Marian Czajkowski „Dym”). Dysponowano też bronią krótką i granatami.
Kmiołkowie posiadali znaczne zasoby broni zmagazynowanej u kilku członków siatki terenowej oraz w leśnych „bunkrach” – ziemiankach, na wypadek konieczności zmobilizowania części siatki terenowej (jeden z „bunkrów” zlokalizowany był w lesie gostowskim, drugi – na terenie nadleśnictwa Leszczydół-Nowiny). Ten ostatni mógł pełnić także funkcję schronu mieszkalnego. Ponadto trudna do ustalenia liczba broni znajdowała się w rękach indywidualnych członków siatki. Oddział operował zazwyczaj jako grupa „lotna”, stale zmieniając kwatery, zazwyczaj wybierane w pojedynczych koloniach koło lasów, lub w leśnych przysiółkach. Niekiedy jednak grupa obozowała okresowo w lesie pod gołym niebem, lub korzystała z „bunkrów” – ziemianek. Przemieszczano się pieszo, jedynie podczas „odskoku” z akcji zaopatrzeniowych – ze względu na transport zdobyczy – wykorzystywano furmanki. Codzienne bytowanie niedużego zespołu sprowadzające się do ustawicznego wspólnego przebywania, wspólnych noclegów i posiłków spożywanych wraz z gospodarzami dającymi kwatery, wymagające zgrania akcje i starcia z przeciwnikiem, wytwarzały swoisty klimat więzi nieformalnej. Bracia Kmiołkowie byli przecież przyjaciółmi i znajomymi większości swych współtowarzyszy broni z wcześniejszego, cywilnego życia. Choć stosunki w grupie były koleżeńskie, panowała w niej jednak wysoka dyscyplina.
W dwóch przypadkach za jej rażące naruszenie i działalność destrukcyjną sprawcy zostali zlikwidowani (w ten sposób zginęli Tadeusz Jasiński „Ignac” i Henryk Pawlicki „Jasiek”, „Kuropatwa”). Dowódca prowadził Książkę raportów oddziału, odnotowując w niej stany osobowe, prowadzone zajęcia, podejmowane działania, a nawet nastroje i stosunek ludności do grupy.
Świadectwem wybitnie ideowego nastawienia partyzantów z oddziału Kmiołków, a także świadectwem krzywd wyrządzonych ich rodzinom przez komunistów, mimowolnie stały się donosy składane przez rozpracowującego ich w 1951 r. agenta MBP Edwarda Wasilewskiego, występującego jako emisariusz centrali niepodległościowej – „kapitan Marek”. Niektóre z nich mają wręcz przejmujący charakter. Agent pisał m.in.: „Podwładni pytali »Marka« o sytuację międzynarodową i o termin rozpoczęcia się »draki na całego i wzięcia komunistów na poważnie za łeb«. […] »Bogdan« powiedział, że o ile przeżyliśmy tak trudny okres, to na pewno utrzymamy się i dalej. I wówczas rozwinęła się opowieść o tym, co przecierpieli dotychczas oni i ich rodziny. »Tęcza« powiedział, że jego brat został zabity przez „bezpiekę«, matka została skazana na 5 lat więzienia, zaś pozostali członkowie rodziny zostali wysiedleni na Zachód. Matka dostała tak duży wyrok dlatego, że będąc konfidentką UB nie chciała donosić. W czasie »nalotu« jakiś kapitan z WUBP (znany s[…]syn na naszym terenie) stanął okrakiem w drzwiach i śmiejąc się powiedział: »Nie chciałaś pani nas słuchać, to teraz będzie pani lepiej«. »Baśka« jest żonaty. Z początku „bezpieka” męczyła jego żonę i badała, ale od chwili kiedy przeprowadziła się do rodziców, dali jej spokój. Jeśli chodzi o rodzinę »Fali« i »Bogdana« (bracia), to brat ich siedzi (uprzednio był tak bity, że całe stopy miał zropiałe), matka natomiast ze zmartwienia umarła. W czasie jej pogrzebu przyjechało 7 wozów wojska, które otoczyło 3 wsie i nikogo nie wypuszczało. Spodziewali się oni, że na pogrzebie zastaną »Falę« i »Bogdana«. Ale oni spodziewając się tego, wcale tam nie pojawili”. Oddział Jana Kmiołka posiadał stopniowo rozbudowującą się organizację terenową, głównie w pow. Pułtusk i Ostrów Mazowiecka. Tworzyli ją gospodarze, u których mieściły się punkty kontaktowe, kwatery i zamaskowane kryjówki grupy. Zapleczem dla partyzantki spod znaku Kmiołka stały się głównie pozostałości dawnej siatki terenowej NSZ i AK-WiN. Jednak ze względu na rozpracowanie tych środowisk przez UB w coraz większym stopniu budował sieć z ludzi zupełnie „nowych”. Początkowo grupa Kmiołka prowadziła dość ograniczoną akcję dywersyjną. Przede wszystkim, w ramach samoobrony, zwalczała agenturę UB, a także aktywistów komunistycznych. Likwidacje częściej przeprowadzano za konkretne przewinienia, niż profilaktycznie. Kilkakrotnie likwidowano liderów lokalnych organizacji partyjnych, zbyt aktywnie współpracujących z władzami bezpieczeństwa. Często jednak Jan Kmiołek poprzestawał na pouczeniu i ostrzeżeniu bolszewików lub ich zauszników, co zazwyczaj łączyło się z wymierzeniem kary chłosty. W ciągu 5 lat działalności (1947–1951) oddział Jana Kmiołka odnotował na swoim koncie około 100 różnego rodzaju wystąpień zbrojnych. Zarówno w okresie działalności w NZW, jak też i później, celem Kmiołka było przede wszystkim dotrwanie do spodziewanego światowego konfliktu i dopiero wówczas wystąpienie na większą skalę przeciwko komunistom. Dlatego starał się unikać niepotrzebnych starć z wojskiem i milicją. Drugą, istotną kategorię działań jego oddziału stanowiły akcje zaopatrzeniowe, pozwalające na dalsze funkcjonowanie grupy bez nadmiernego obciążania współpracującej z nią ludności. Kmiołkowie dwukrotnie podjęli ataki na ambulanse pocztowe (jeden zakończony sukcesem), wykonali co najmniej 20 wypadów na spółdzielnie i 5 na inne obiekty państwowe, w kilkunastu przypadkach potrzebne partyzantom zaopatrzenie zabrano z gospodarstw komunistycznych aktywistów. Zaopatrzenie rekwirowano także od różnego rodzaju współpracowników władz (w tym ostatnim przypadku rekwizycje były jednak na ogół niewielkie i ograniczały się do najbardziej niezbędnej żywności lub odzieży).
Pierwszym wystąpieniem dywersyjno-propagandowym grupy Jana Kmiołka był „nakaz wysiedlenia”, skierowany w maju 1947 r. do dwóch rodzin kolaborujących z UB, zamieszkałych na stacji Przetycz (gm. Długosiodło). Ostatecznie jednak partyzanci zamienili wspomniana karę na „małe” baty i pouczenie, pozostawiając donosicieli w ich miejscu zamieszkania. W początkowym okresie działalności partyzanci wykonali kilka akcji ekspropriacyjnych, zdobywając ze spółdzielni niezbędne zaopatrzenie i środki finansowe. Do najpoważniejszych wystąpień oddziału „Wira” w pierwszym roku jego działalności należała zasadzka na ambulans pocztowy przeprowadzona 14 stycznia 1948 r. pod wsią Pniewo na szosie Różan–Warszawa, w wyniku której zdobyto 1 200 000 zł i rozbrojono konwój. Głośnym, echem wśród ludności odbiło się rozbicie przez Kmiołów zasadzki, jaką urządził na nich 11 lipca 1948 r. kilkuosobowy patrol MO w Rząśniku. W wyniku starcia zginął funkcjonariusz śledczy MO Feliks Kamieński, który zobowiązał się wobec PUBP zlikwidować lub schwytać braci Kmiołków. Jeszcze większy rozgłos przyniosło oddziałowi starcie z obławą grupy operacyjnej UB, MO i KBW 15 lipca 1948 r. w Grądach Pulewnych, w wyniku którego oddział przebił się przez obławę w lasy Puszczy Białej, tracąc zaledwie jednego poległego (zginął osłaniający odwrót kolegów Roman Składanowski „Wiktor”, żołnierz AK-WiN z Obwodu Radzymin). Partyzanci podczas przebijania się zdobyli nawet karabin maszynowy i skutecznie zgubili pościg. Pułtuska „bezpieka” wykazała się wówczas znaczą nieudolnością (funkcjonariusze stracili orientację w terenie do tego stopnia, że niektórzy wyszli z bagien dopiero trzeciego dnia po obławie). Straty grupy operacyjnej ograniczały się do kilku rannych, jednak porażka na oczach ludności była kompromitacją dla funkcjonariuszu PUBP w Pułtusku. Po lipcowych walkach w Rząśniku i w Grądach Pulewnych na tereny objęte działalnością grupy Jana Kmiołka spadły silne obławy KBW, UBP i MO. Partyzanci rozdzieleni na mniejsze, kilkuosobowe patrole, wymykali się komunistycznym grupom operacyjnym przez dłuższy czas unikając siedzib ludzkich. Z zapisów w księdze raportów oddziału wynika, że partyzanci funkcjonowali niekiedy w bardzo trudnych warunkach bytowych, nocując w lasach także podczas deszczów. Latem 1948 r., dwaj uczestnicy oddziału, Zygmunt Dąbkowski oraz Bolesław Kulesza, którzy okresowo „chodzili” samodzielnie, nawiązali kontakt ze Zbigniewem Żwańskim „Nocą”, szefem Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) NZW w pow. Ostrów Mazowiecka (krypt. „Podhale”) oraz Wysokie Mazowieckie (krypt. „Mazur”) i podporządkowali mu się. Doprowadzili też do spotkania grupy Jana Kmiołka z oddziałem „Nocy”. Do spotkania doszło 18 września 1948 r. (obie grup partyzanckie operowały wówczas wspólnie przez pięć dni w Puszczy Białej). Echem tych kontaktów jest zapewne wzmianka Kazimierza Żebrowskiego „Bąka”, komendanta połączonych powiatów NZW stanowiących pozostałość XV Okręgu Białystok tejże organizacji, w rozkazie z 25 września 1948 r., mówiąca o pozyskiwaniu przez niego pod względem organizacyjnym nowych terenów. W październiku 1948 r. Jan Kmiołek wraz z całą grupą definitywnie podporządkował się komendantowi „Bąkowi”. Podczas kolejnej odprawy, która odbyła się z udziałem Żebrowskiego, dokonano zasadniczych ustaleń organizacyjnych. Komendant „Bąk” rozkazem z 26 października 1948 r. mianował Zygmunta Dąbkowskiego (używającego wówczas pseud. „Wojtek” i „Wstęga”) dowódcą VI batalionu (konspiracyjnego) podlegającego wspomnianej już Komendy Powiatu Ostrów Mazowiecka „Podhale”. Można sądzić, że jednostka ta obejmowała siatkę terenową Kmiołków z rejonu Pułtuska i Wyszkowa, czyli właśnie wspomniane już „nowe tereny”. Jana Kmiołka, występującego obecnie pod pseud. „Mazurek”, mianowano dowódcą patrolu PAS tegoż batalionu. Wkrótce potem z terenu obejmowanego przez VI batalion KP „Podhale” utworzono nowy powiat NZW, oznaczony krypt. „Noc”(z dniem 15 maja 1949 r. kryptonim ten został zmieniony na „Tatry”). W skład nowo zorganizowanego powiatu weszła większość gmin pow. Pułtusk i zachodnia część pow. Ostrów Mazowiecka. VI batalion KP „Podhale” przemianowany został wówczas na I batalion KP „Noc”, a dowództwo nad nim otrzymał – na mocy tego samego rozkazu – Bolesław Kulesza „Pomsta”. Okresowo komendant powiatu „Noc” – „Tatry” przejmował z polecenia „Bąka” bezpośrednie dowództwo nad oddziałem Jana Kmiołka, co zostało odnotowane we wspomnianej Książce raportów. Nowe ustalenia organizacyjne, w których Zygmunt Dąbkowski (szef organizacyjny nowego powiatu) znów stawał się formalnym przełożonym Jana Kmiołka i jego grupy, przyjęte zostało bez ambicjonalnych oporów i urazów, co świadczyło o ideowym nastawieniu, a zarazem prawdziwie koleżeńskich więzach łączących tych ludzi. Zespół dowódczy Komendy Powiatu „Noc” – „Tatry” zbudował silną, jak na schyłkowy okres konspiracji, siatkę terenową. Nie była ona jednak zorganizowana jako struktura w pełni wojskowa, tworząca schemat od dowództwa batalionu, poprzez kompanie, plutony i drużyny zlokalizowane w poszczególnych wioskach i gminach. Organizacja Dąbkowskiego i Kmiołka pozostała raczej luźnym zespołem osób i punktów kontaktowych. W 1951 r. siatka ta miała obejmować – według wypowiedzi Jana Kmiołka sformułowanych w rozmowach z księdzem z Długosiodła (tajnym współpracownikiem MBP o pseud. „Andrzej”) i rzekomym emisariuszem organizacji podziemnej Edwardem Wasilewskim „kapitanem Markiem” (tajnym współpracownikiem MBP o pseud. „Wierny”) – 10 gmin w dwóch powiatach i liczyć około 460 ludzi (z dokumentów NZW wynikałoby, że wpływy organizacyjne Dąbkowskiego i Kmiołków w istocie obejmowały aż 11 gmin oraz miasto powiatowe Pułtusk – o czym poniżej). „Bezpieka” oceniała liczebność organizacji Kmiołków na niespełna 200 osób, ale ich dane dotyczyły jedynie uczestników siatki rozpracowanych przez agenturę. Liczebność i stopień zorganizowania powiatu „Noc” – „Tatry” musiały istotnie być wysokie,gdyż z dniem 1 marca 1949 r. Zygmunt Dąbkowski postanowił aktywa organizacyjne z podległego sobie terenu podzielić na 6 [sic!] zawiązkowych batalionów konspiracyjnych (w skład każdego batalionu miały wejść dwie gminy, za wyjątkiem batalionu trzeciego, w zamierzeniu obejmującego miasto Pułtusk wraz z przylegającą doń jedną gminą). Rzecz jasna, wspomniane bataliony nie stanowiły jednostek wojskowych odpowiadających użytej nazwie, lecz były jedynie luźno zorganizowanymi, dużymi skupiskami członków i sympatyków NZW.Członkowie siatki terenowej oddziału Kmiołków, podobnie jak i osoby luźno współpracujące z tą grupą, stanowiący bazę mobilizacyjną w spodziewanym momencie przełomowym upadku reżimu, rekrutowali się z ludności chłopskiej pochodzącej głównie z kurpiowskich wiosek. Wbrew twierdzeniom propagandy komunistycznej, mówiącej o rzekomo „klasowym” charakterze toczącej się walki, sama „bezpieka” musiała przyznać w swych dokumentach, iż większość współpracowników braci Kmiołków „był to element rekrutujący się z biedoty wiejskiej, mający na utrzymaniu kilkoro dzieci [i] osoby starsze wiekiem [...]”. Tak w połowie 1951 r., według donosu TW „Marka”, Kmiołek oceniał stosunek ludności do swego oddziału: „»Fala« [Jan Kmiołek] twierdził, że ludzie oczekują na wybuch wojny i dlatego mają do niego (»Fali«) coraz większe zaufanie. Ponadto dodał, że reżim ułatwił mu zadanie, a to dlatego, że swym postępowaniem podzielił ludność na zdeklarowanych wrogów i przyjaciół ustroju”. Przez rok oddział Jana Kmiołka i związana z nim sieć terenowa uczestniczył w pracach organizacyjnych XV Okręgu Białystok NZW pod rozkazami komendanta „Bąka”. Kadra dowódcza KP „Noc” i oddziału PAS uczestniczyła w odprawach i naradach przezeń zwoływanych. Z przeprowadzonych akcji sporządzano raporty, przekazywane do Komendy Powiatu „Podhale”. Oddział, zgodnie z zaleceniem „Bąka”, był w zasadzie samowystarczalny finansowo. Z dotacji przydzielanych przez dowództwo korzystano rzadko. Żołnierze oddziału PAS otrzymywali miesięczny żołd, którego wypłaty dokonywane były jednak nieregularnie i ze znacznym opóźnieniem. Dowództwo KP NZW „Noc” prowadziło staranne rozliczenia finansowe. Wszelkie zakupy i rekwizycje musiały być udokumentowane. Obowiązywał zakaz przeprowadzania samowolnych akcji – wszystkie musiały uzyskać akceptację dowódcy batalionu terenowego lub komendanta powiatu. Oddział Kmiołka uczestniczył w maju 1949 r. w koncentracji grup partyzanckich
XV Okręgu NZW w Puszczy Białej. Oprócz jego oddziału przybyły też grupy dowodzone przez: Franciszka Jarzynę „Jabłoń” – komendanta Powiatu „Podhale”, Edmunda Chrostowskiego „Chrobrego” – szefa PAS KP NZW „Podhale” i Zbigniewa Żwańskiego „Nocy”. W trwającej kilka dni koncentracji brał też udział komendant struktur pozostałych po XV Okręgu – Kazimierz Żebrowski „Bąk” wraz ze swą ochroną dowodzoną przez syna, Jerzego Żebrowskiego „Konara”. Podczas owej koncentracji dokonano istotnej zmiany organizacyjnej. Na funkcję „szefa dywersji” KP NZW „Noc” – „Tatry” mianowany został Tadeusz Małaszko „Kruczek”. Decyzja o wprowadzeniu „Kruczka” w tajniki konspiracji NZW na terenie Puszczy Białej okazała się ze wszech miar fatalna. W okresie funkcjonowania oddziału Kmiołka jako PAS KP NZW „Noc” „Tatry” profil jego działalności nie uległ zmianie. Spośród ważniejszych działań wykonanych wówczas można wymienić m.in. rozbicie placówek ORMO: 24 października 1948 r. w Dębienicy (gm. Długosiodło) i 19 maja 1949 r. w samym Długosiodle. W wyniku akcji likwidacyjnych zginęło kilku przedstawicieli terenowego aparatu władzy i konfidentów. Pomimo zachowywania daleko posuniętych środków ostrożności grupa, na ogół na skutek donosów agentury, toczyła walki z siłami „bezpieki” i KBW. 6 listopada 1948 r. w lesie nadleśnictwa Leszczydół koło wsi Wielątki Nowe (gm. Wyszków) oddział „Wira” starł się z grupą straży leśnej, która wytropiła biwak partyzantów (starcie zakończyło się sukcesem leśnych). 26 stycznia 1949 r. dwuosobowy patrol wpadł w zasadzką UB i KBW w gospodarstwie Stanisława Gołębiowskiego we wsi Zamiączka (gm. Długosiodło). Poległ wówczas Wacław Chojnowski „Osełka”, zaś drugi partyzant zdołał oderwać się od pościgu. Tragedię spowodował gospodarz – konfident, któremu karę śmierci partyzanci zamienili na kontrybucję, po odbiór której udał się niefortunny patrol. Nocą z 3 na 4 lutego 1949 r. partyzanci ostrzelali oddział KBW stacjonujący w leśniczówce Pecynka (gm. Długosiodło), uczestniczący w obławach. 20 lutego 1949 r. pięcioosobowy patrol KP NZW „Noc” – „Tatry” zaatakowany przez grupę operacyjną KBW na postoju w gajówce Przyjmy (gm. Poręba) wyrwał się z kotła obławy bez strat. Przeciwko oddziałowi Jana Kmiołka w czterech PUBP (Pułtusk, Ostrów Mazowiecka, Maków Mazowiecki i Ostrołęka) założone zostały odrębne rozpracowania operacyjne, koordynowane – przez długi czas nieskutecznie – przez WUBP w Warszawie. W sferze zainteresowania „bezpieki” pozostawał także faktyczny twórca grupy, Zygmunt Dąbkowski. Do rozgrywki przeciwko niemu wykorzystano kilku agentów, spośród których część wywodziła się z szeregów AK-ROAK-WiN. Oczekiwane z punktu widzenia funkcjonariuszy UB efekty przyniosła jednak dopiero praca jednego z tajnych współpracowników PUBP w Ostrowi Mazowieckiej (można stwierdzić, że jako wnutriennik został wprowadzony w szeregi organizacji), który w połowie 1949 r. ustalił miejsce pobytu Dąbkowskiego. 12 czerwca 1949 r. trzyosobowy zespół sztabowy KP „Noc” – „Tatry” został, w wyniku donosu agenta, otoczony przez silną grupę operacyjną UB w trakcie postoju w kolonii Zamłynie pod Długosiodłem. Podczas brawurowej próby przebicia partyzanci zostali ranni na skutek ostrzału ogniem broni maszynowej i obrzucenia granatami przez funkcjonariuszy UB. Bronili się jeszcze przez jakiś czas, po czym, nie chcąc wpaść w ręce „bezpieki”,ostatnie kule przeznaczyli dla siebie. Polegli wówczas: Zygmunt Dąbkowski „Wstęga”, „Wojtek” oraz Bolesław Kulesza „Pomsta” i Kazimierz Ampulski „Tęcza”. Bezpośrednio po likwidacji grupy sztabowej KP NZW „Noc” – „Tatry” władze bezpieczeństwa rzuciły w rejon działania oddziału Jana Kmiołka znaczne siły, chcąc go zlokalizować i zlikwidować. Pogranicze pow. Pułtusk i Ostrów Mazowiecka przeczesywane były przez prawie 2 tygodnie przez silne obławy KBW i UB. Kmiołek w Książce raportów odnotował wówczas: „Z powodu akcji 12 czerwca 1949 r. reżim rzucił masę KBW w teren celem wyszukania dalszych patroli »Wira«. Kwaterowanie patroli przez 5 dni w polach, 3 dni w lasach, 7 dni umiarkowanie [zapewne na kwaterach]. Umundurowanie patrol nosi wojskowe. Finanse i aprowizacja dobrowolnymi pomocami i ofiarnością ludności antykomunistycznej. Prace, poświęcenie i ofiarność ludność antykomunistyczna podziela bardzo dobrze”. Latem 1949 r. grupa Kmiołka „odskoczyła” z zachodniej części Puszczy Białej na mniej zagrożony teren gm. Szulborze Koty (pow. Ostrów Mazowiecka). Dodajmy, iż z zapisu wielokrotnie przytaczanej Książki raportów wynika, że Jan Kmiołek podjął intensywne śledztwo, mające na celu ustalenie przyczyn „wpadki” swego organizacyjnego przełożonego. Oceniał on, iż zdrajcą był pochodzący z Długosiodła Tadeusz Małaszko „Kruczek”, niedawno wprowadzony ponownie w tajniki pracy organizacyjnej. Podjął decyzję o jego zlikwidowaniu, wysyłając na poszukiwania patrole. Ten jednak pospiesznie wyjechał na tzw. Ziemie Odzyskane. Śmierć Zygmunta Dąbkowskiego zrodziła poważne konsekwencje dla pułtuskoostrowskich struktur konspiracyjnych kierowanych przez Jana Kmiołka „Wira”. Od tego momentu zerwał się bowiem ich kontakt z komendą „połączonych powiatów” pozostałych po XV Okręgu NZW, choć Żebrowski „Bąk” walczył jeszcze pół roku (poległ 3 grudnia 1949 r. wraz ze swym synem Jerzym „Konarem”). Wiadomo, że w późniejszym okresie Jan Kmiołek „Wir” utrzymywał luźny kontakt z oddziałem st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”, będący pozostałością po rozbitym przez UB XVI Okręgu Mazowieckim NZW. Choć „Rój” dążył do skoordynowania działalności ostatnich niepodległościowych oddziałów partyzanckich i odbudowy XVI Okręgu NZW, nawiązując kontakty z oddziałami Wacława Grabowskiego „Puszczyka” w pow. Mława, Hieronima Rogińskiego „Roga” – w pow. Ostrołęka i „Wira” – w pow. Pułtusk i Ostrów Mazowiecka, to jednak zamiar ten nigdy nie został w pełni zrealizowany. Oddział Jana Kmiołka znów stał się jednostką samodzielną, pozbawioną kontaktu z „wyższymi” centrami dowódczymi konspiracji. Dowódca grupy, przetrwawszy obławy z lata 1949 r., w drugiej połowie października podjął działania, mające na celu przejęcie aktywów organizacyjnych pozostałych po KP NZW „Noc” – „Tatry”. Tak określił owe działania w Książce raportów oddziału: „[…] Konspirowanie patroli w całości. Przejrzenie dawnego terenu „Wstęgi” i „Pomsty”. Przeprowadzenie wywiadu o ludności w tym terenie. […] Objaśnienie sytuacji politycznej i dodanie ducha ludności”. Jan Kmiołek, który okazał się nie tylko dobrym organizatorem, ale i dowódcą, łączącym umiejętność kierowania grupą w akcji z odwagą osobistą, działał zupełnie samodzielnie jeszcze przez ponad 2 lata. Jesienią 1951 r. w stałym składzie oddziału znajdowało się siedmiu partyzantów (byli to, prócz dowódcy i jego brata: Franciszek Ampulski, Stanisław Kowalczyk, Jan Wróblewski, Julian Nasiadko i Antoni Struniawski, dochodził z siatki terenowej Marian Czajkowski „Dym”). W okresie tym, pomimo silnego nacisku ze strony UB, dzięki poparciu ludności, oddział z powodzeniem utrzymywał się w terenie.
W książce raportów za okres 1–16 września 1949 r. Jan Kmiołek pisał m.in.: „Mocne szpiegostwo terenowe i miejscowe. Wyniszczyć tego nie [jest] możliwe […]”, a za okres 16 września–1 października 1949 r.: „W dalszym ciągu masa szpiegostwa pędzona przez UB celem jak najszybszego wytropienia patroli”. Okres od 1 do 15 lutego 1950 r. został scharakteryzowany m.in.: „Uwaga! Zajęcia z powodu najsilniejszego działania szpiegostwa utrudnione należycie. UB podjęło zobowiązanie do 1 V [19]50 r. zlikwidować patrol. A »Wira«bezwarunkowo – koniecznie, jako czyn pierwszomajowy!”.
W wielu sytuacjach Jan Kmiołek wykazał się wręcz brawurą, jak np. w marcu 1951 r., kiedy to we wsi Jaszczołty (gm. Brańszczyk) sam wystrzelał trzyosobowy patrol MO zbyt gorliwie przetrząsający chłopskie gospodarstwa (zabrał przy tym broń zabitych). W tym samym miesiącu przebił się z okrążenia w lasach między Ochudnem i Leszczydołem (gm. Wyszków) mimo, iż do obławy użyto 18 samochodów KBW (około 350 żołnierzy). Zdarzenia tego rodzaju, podobnie jak wcześniejsze walki w Rząśniku i Pulewnych
Grądach, budowały swoistą legendę braci Kmiołków, budząc podziw wśród ludności mazowieckich wiosek. Jeszcze w ćwierć wieku od opisywanych wydarzeń, w jednej z charakterystyk sporządzonych przez SB, tak opisywano działalność grupy i jej oddziaływanie na miejscową społeczność:
„Trzecim wreszcie elementem działalności oddziału partyzanckiego] J. Kmiołka było prowadzenie wrogiej roboty politycznej, w stopniu znacznie większym iż szerszym, niż wystąpienia z bronią w ręku. Banda stale przebywała w środowisku wiejskim i liczne kontakty wykorzystywała do systematycznego szkalowania ustroju demokratycznego [sic! – w istocie dyktatury komunistycznej], sojuszu ze Związkiem Radzieckim, negowała posunięcia rządu na odcinku gospodarczym itp. Wytwarzano również atmosferę tymczasowości, strachu, wyczekiwania na wybuch III wojny światowej. Wszystko to w wysokim stopniu, opóźniało stabilizację życia w rejonie działalności oddziału [szkodziło] należytemu wywiązywanie się rolników z obowiązków wobec państwa, rozwijaniu form gospodarki spółdzielczej na wsi i w sumie godziło w podstawowe interesy Polski Ludowe. Jeszcze na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia władze komunistyczne nie były w stanie skutecznie przeciwdziałać konspiracji i partyzantki Jana Kmiołka mimo, że w zwalczanie ich zaangażowano znaczne siły resortu. Oprócz wspomnianych już działań czterech PUBP, powołana została specjalna Grupa Operacyjna z siedzibą w Ostrowi Mazowieckiej, wsparta funkcjonariuszami WUBP i KW MO z Warszawy. Koordynowała ona działalność wspomnianych już placówek „bezpieki”, budowała szeroką sieć agenturalną i organizowała operacje policyjno-wojskowe przeciwko oddziałowi. Całość działań operacyjnych i militarnych przeciw partyzantce Jana Kmiołka nadzorowana była przez Wydział III WUBP w Warszawie, który prowadził rozpracowanie agenturalne oznaczone krypt. „Niepoprawni III”. Wszystkie te starania nie dawały poważniejszych rezultatów, do czasu włączenia się do walki z Kmiołkiem bezpośrednio MBP. Zasadnicza zmiana sytuacji nastąpiła, gdy do rozpracowania oddziału użyty został agent MBP Aleksander Policewicz oznaczony krypt. „Popławski” i „Andrzej”, będący wikarym w Długosiodle. Człowiek ten, jako duchowny i były akowiec z Wileńszczyzny, nie tylko cieszył się ogromnym autorytetem społecznym wśród ludności i uczestników niepodległościowej konspiracji, ale też znał osobiście Kmiołków i ich towarzyszy broni z okresu posługiwania w parafii Lubiel (w 1949 r. był ich spowiednikiem). Agent już w 1950 r. dawał mało istotne informacje na temat partyzantów i związanego z nimi środowiska. Wreszcie złożył swym resortowym mocodawcom doniesienie, iż w lutym 1951 r. skontaktował się z nim Jan Kmiołek. Dowódca oddziału partyzanckiego ubolewając, że nie ma żadnego kontaktu z „wyższym” dowództwem poprosił księdza o objęcie opieki nie tylko duchowej, ale i organizacyjnej nad jego podkomendnymi. Jego prośba wynikała m.in. z tego, że lider kurpiowskich konspiratorów pragnął, by w razie śmierci z rąk UB pozostał ślad po ich walce i trudach. Ksiądz – zdrajca obiecał załatwić swemu rozmówcy kontakt z „centralą” ogólnokrajowej organizacji niepodległościowej. O wszystkim, czego dowiedział się od partyzanckiego dowódcy, poinformował oficera prowadzącego, jednak sam, „umywając ręce”, postanowił wycofać się z gry operacyjnej. Stwierdził bowiem, że ze względów na wymogi „etyki zawodowej” nie poprowadzi osobiście rozpracowania zmierzającego do likwidacji partyzantów, ale przekaże sprawę wytypowanemu przez MBP innemu agentowi, którego wprowadzi jako wnutriennika (agenta wewnętrznego) do oddziału. W Departamencie III MBP założono „kombinację operacyjną” oznaczoną krypt. „Lancet”, zatwierdzoną przez kierownictwo resortu 30 maja 1951 r. Rozgrywkę przeciwko oddziałowi Jana Kmiołka prowadził Wydział III WUBP w Warszawie pod nadzorem Departamentu III MBP. Z ramienia WUBP operacją kierował szef urzędu ppłk Bronisław Trochimowicz. Jako głównego „rozgrywającego” wytypowano agenta MBP Edwarda Wasilewskiego (tajny współpracownik „Wierny”, „Huragan”, „Ramzes”, „Marek”), ongiś zasłużonego oficera AK, dowódcę akcji na obóz NKWD w Rembertowie, a obecnie „sprawdzonego” człowieka „bezpieki”, który w ciągu kilku lat „pracy” dla komunistów dał dowody swej przydatności i dyspozycyjności. Miał on wystąpić wobec ostatnich partyzantów Puszczy Białej jako „kapitan Marek”, emisariusz podziemnej organizacji niepodległościowej, mającej kontakt z polskimi władzami na emigracji. MBP postawiło przed nim zadanie podporządkowania sobie oddziału Jana Kmiołka i „wystawienia” go do likwidacji oraz rozpracowania związanej z nim siatki terenowej. Zgodnie z planem operacji „Lancet” agent „Popławski” – „Andrzej” doprowadził 1 czerwca 1951 r. do spotkania Jana Kmiołka z agentem „Wiernym”, występującym jako „kapitan Marek” (TW „Andrzej” wycofał się następnie z rozgrywki operacyjnej i powrócił do swych zajęć kapłańskich). Pierwsze zadanie postawione agentowi przez MBP polegało na spotkaniu się z Janem Kmiołkiem „[…] wobec którego [miał] przedstawić się jako kpt. »Marek«, szef wywiadu Okręgu Warszawsko-Olsztyńskiego organizacji p.n. »Grupa Wschód”. Oznajmić »Fali« – »Wirowi«, że zostaliście delegowani przez mjr. »Karola«, oraz przedstawić cele i zadania organizacji: zreorganizowanie terenu nadnarwiańskiego ze względu na długoletnią działalność i nabyte doświadczenia konspiracyjne i wytrwałość w walce z obecnym ustrojem. Organizacja ma za zadanie prowadzenie wywiadu gospodarczego i wojskowego. Ustalenie ludzi współpracujących z organami UBP i MO. Organizacja wiedząc o działalności »Wira« – »Fali« wyraża zgodę na nawiązanie kontaktu z ww. i zaangażowanie jego grupy do roboty wywiadowczo-dywersyjnej, mianując go dcą oddziału do zadań specjalnych. […] Organizacja kategorycznie zabrania przeprowadzania jakichkolwiek samowolnych akcji w terenie, bez zgody kpt. »Marka«. […] Organizacja przyjmuje na siebie finansowanie i utrzymanie oddziału”. Jan Kmiołek przyjął agenta doprowadzonego przez łączniczkę z Wyszkowa w punkcie kontaktowym w Leszczydole-Nowinach w domu gospodarza Sarmackiego. Jak donosił „Wierny”, Kmiołek odniósł się do niego niezwykle życzliwie: „[…] wszedł w wieku ok. 30 lat pełny na twarzy szatyn i zameldował mi się jako »Fala«. Począł się ze mną całować i nazywać mnie przyjacielem od dawna oczekiwanym”. Ponieważ pierwszy kontakt przyniósł pozytywne efekty, agent „Wierny” podjął „grę” z oddziałem Jana Kmiołka. Od 1 czerwca do 15 września 1951 r. wizytował go aż 18 razy! Zdrajca pozyskał zaufanie dowódcy oddziału, a także nawiązał wręcz przyjacielskie kontakty z jego podkomendnymi. Występując jako przełożony grupy, ograniczył jej aktywność, przekazując wydany przez „centralę” zakaz przeprowadzania akcji dywersyjnych. Wędrując wraz z oddziałem z kwatery na kwaterę rozpracowywał sieć kontaktów organizacyjnych braci Kmiołków. Jednocześnie udało mu się poróżnić żołnierzy oddziału: zręcznie nastawił Stanisława Kowalczyka przeciw dowódcy oddziału, w wyniku czego doszło między nimi do konfliktowej sytuacji zakończonej wymianą strzałów, a Jan Kmiołek został ranny w rękę. W efekcie Kowalczyk musiał opuścić oddział, pozostając jednak cały czas w zasięgu kontroli „kapitana Marka”. Zasadniczym elementem ostatniego etapu „rozgrywki” było osłabienie oddziału poprzez wysłanie przez Wasilewskiego „kapitana Marka” części kadry oddziału poza główny teren działania. Agent zamierzał wywabić Jana Kmiołka pod pozorem wysłania go na „kurs dywersyjny”, co miało łączyć się także z dalszym „przerzutem na Zachód”. Kmiołek odmówił w poczuciu odpowiedzialności za teren i ludzi. Do wyjazdu na „kurs dywersyjny” wytypował swojego kandydata, Mariana Czajkowskiego „Dyma”, młodego dowódcę drużyny terenowej, człowieka do którego miał pełne zaufanie. Zaskoczyło to i rozgniewało „kapitana Marka”, który spodziewał się, że Jan Kmiołek skwapliwie skorzysta z możliwości wyjazdu. Stanowczo odrzucił kandydaturę „Dyma”. Jan Kmiołek, naciskany przez rzekomego przedstawiciela „centrali”, w końcu uległ i zgodził się wyjechać na „kurs”. W efekcie został 27 sierpnia 1951 r. aresztowany w Katowicach. Operacja „zdjęcia” Kmiołka została stosownie zamaskowana: upozorowano rozpoznanie go na przystanku tramwajowym przez krewnego osoby zlikwidowanej przez oddział. W ten sposób rzeczywisty mechanizm zdrady pozostał ukryty. Z kolei Stanisławowi Kowalczykowi „kapitan Marek” powierzył fikcyjną misję wykonania akcji dywersyjnej na innym terenie. 6 września 1951 r. przekazał go w Warszawie rzekomemu wysłannikowi „organizacji”, będącemu w rzeczywistości pracownikiem WUBP. Następnie skierowano Kowalczyka na kolejne „punkty organizacyjne” w Gdańsku i Łodzi, gdzie w końcu 15 września 1951 r. ekipa pracowników WUBP w Warszawie aresztowała go w restauracji dworcowej. Podstawowa grupa kadrowa oddziału, zredukowana została w ten sposób do trzech osób: Franciszka Kmiołka, Franciszka Ampulskiego i Juliana Nasiadko. Wasilewski „kapitan Marek” poinformował ich, że będą stanowili osłonę radiostacji „dowództwa organizacji”, która wkrótce dotrze do nich wraz z zespołem obsługujących. Rzeczywiście, 15 września 1951 r. przekazał partyzantom kwaterującym w leśniczówce Jurgi (gm. Goworowo, pow. Ostrołęka) radiostację produkcji amerykańskiej. Polecił im pilnować sprzętu i nie opuszczając gajówki czekać w tym samym punkcie na przybycie radzistów. Po opuszczeniu grupy „kapitan Marek” skontaktował się ze swymi mocodawcami, czekającymi na niego w samochodzie na szosie pułtuskiej pod Szelkowem. Natychmiast rzucono do akcji dwie kompanie i pluton zwiadu z brygady KBW, dowodzone przez kpt. Babina (łącznie 220 żołnierzy, nie licząc uczestniczących w operacji funkcjonariuszy UB z ppłk. Bronisławem Trochimowiczem na czele). O świcie 16 września 1951 r. gajówka została otoczona przez grupę operacyjną. Pierwszy zauważył zagrożenie „Ostry”, który ostrzelał żołnierzy KBW z automatu, alarmując pozostałych kolegów. Tak opisał ostatnie chwile grupy agent „kapitan Marek”, uczestniczący w operacji w przebraniu oficera KBW: „W pierwszym momencie w zabudowaniach leśniczówki odezwał się przeraźliwy głos gęsi i tuż za nim jedna seria z automatu, druga, trzecia, a potem wybuch granatu…Akcja się rozpoczęła. Ogień począł gwałtownie wzrastać. Broniący ostrzeliwali się zajadle. Wyrzucili jeszcze dwa granaty. W chwilę wybuch drugiego granatu, w minutę buchnął słup czerwonego dymu, a za nim czerwone płomienie. Zapaliła się stodoła. Ogień lekko ucichł, w tym czasie słychać było donośny głos, podobny do głosu »Bogdana«: »Panowie – cofajcie się! Cofajcie się!« Nikt jednak wezwania tego nie usłuchał. Płomienie zaczęły przerzucać się na oborę. Bydło rozbiegło się w różnych kierunkach. Po chwili strzały zaczęły cichnąć, aż ucichły całkowicie”. Znajdujący się w sytuacji bez wyjścia partyzanci nie poddali się, lecz podjęli walkę, która trwała kilkanaście minut. Wszyscy zginęli: dwaj, jak można sądzić, popełnili samobójstwo, detonując granat. Ostatni, który do końca ostrzeliwał się – prawdopodobnie „Ostry” – padł w ogniu broni maszynowej. Ostatnim etapem uderzania w konspirację kurpiowską braci Kmiołków była likwidacja siatki terenowej. Rozpracowanie jej stało się możliwe głównie dzięki donosom napisanym przez TW „Wierny” (Edwarda Wasilewskiego „kapitana Marka”). Także śledztwo przeciwko aresztowanym dawało pewne rezultaty, jako że pracownicy UB zręcznie „firmowali” przed Kmiołkiem swą wiedzę na temat jego organizacji zeznaniami jednego z jego żołnierzy, nie chcąc, by zorientował się on, że wiedza ta pochodziła głównie z donosów „Wiernego”. Jednak nawet opracowania UB przyznają, że „śledztwo szło opornie”. Jest faktem, że Jan Kmiołek przesłuchiwany przez funkcjonariuszy WUBP w Warszawie, pomimo bardzo ciężkiego śledztwa starał się w jak najmniejszym stopniu obciążać ludzi z którymi był związany, jednak wobec rozpracowania siatki z 1951 r. przez TW „Wiernego” było to bardzo trudne. Starał się jak najwięcej „zrzucać” na poległych, jednak w przypadku, gdy „bezpieka” kogoś z siatki już rozpracowała nie dało się zaprzeczać. Natomiast udało mu się praktycznie nie dać żadnych informacji na temat siatki terenowej KP NZW „Noc” – „Tatry” z lat 1948–1949. Tak m.in. zeznawał na ten temat: „Siatkę organizacyjną NZW na powiecie »Tatry« oraz siatkę wywiadu zorganizował Dąbkowski Zygmunt wspólnie z Kuleszą Bolesławem, natomiast ja nie jestem zorientowany o stanie organizacyjnym tego powiatu. Nie wiem także, jacy ludzie wchodzili w skład organizacji NZW na terenie powiatu »Tatry«, gdyż nie byłem w to wtajemniczony.13 października 1951 r. przeprowadzono wielką operację przeciwko siatce terenowej i zapleczu oddziału Kmiołków. Użyto do niej 480 żołnierzy KBW i 53 funkcjonariuszy WUBP i PUBP. Operacja objęła 48 wiosek w czterech powiatach woj. warszawskiego. Grupy operacyjne resortu aresztowały wówczas 75 osób. Nie wszystkich rozpracowanych zdołano jednak ująć owego dnia. Podczas aresztowań prowadzonych w dalszym ciągu jesienią 1951 r. aresztowano łącznie 199 osób związanych z oddziałem Kmiołków. By „przerobić” tak ogromny „materiał ludzki” WUBP w Warszawie powołał specjalną, kilkunastoosobową grupę śledczą z siedzibą w Pułtusku. Po zakończeniu dochodzenia, prowadzonego iście gestapowskimi metodami, bez względu na wiek i płeć więźniów, sprawy poszczególnych osób rozpatrywane były w trybie doraźnym przez WSR w Warszawie na sesjach wyjazdowych w miejscach zamieszkania sądzonych. Wobec ponad połowy więźniów orzeczono dość surowe wyroki pozbawienia wolności. Jan Kmiołek i Stanisław Kowalczyk także zostali osądzeni, wedle wyreżyserowanego przez MBP scenariusza, na sesji wyjazdowej warszawskiego WSR w Pułtusku w dniach 2 i 3 kwietnia 1952 r. Dla zastraszenia ludności proces powtórzono w Zatorach, Długosiodle, Goworowie i Wyszkowie. Wśród mieszkańców mazowieckich wiosek do dziś krążą opowiadania o dzielnej postawie i godnym zachowaniu Kmiołka podczas procesu. Np. autorowi niniejszego szkicu opowiadano, jak na pytanie sędziego by Kmiołek wymienił ludzi, którzy byli razem z nim na posterunku ubezpieczającym akcję na więzienie w Pułtusku, odpowiedział on: „Było nas dwóch!” „Podajcie dane tego drugiego” – zażądał sędzia – „Byłem tam ja i mój karabin maszynowy!” – miał odpowiedzieć Jan Kmiołek. Z kolei członkowie jego rodziny pamiętają, jak jeszcze na sali sądowej podtrzymywał ich na duchu, tak by komuniści nie mieli satysfakcji, że ich złamali. Jako dowódca grupy brał on na siebie odpowiedzialność za jej działania. Obydwaj partyzanci zostali skazani 3 kwietnia 1952 r. na karę śmierci przez sędziów: Mieczysława Widaja, Bogdana Lisowskiego i Eugeniusza Żebrowskiego, oskarżycielem był Bogusław Knobloch. Wobec Jana Kmiołka orzeczono ją 28-krotnie (sic!) pod zarzutem, że: „[…] usiłował przemocą obalić ludowo-demokratyczny ustrój Państwa Polskiego, rozwijając działalność konspiracyjną, a następnie terrorystyczną w bojówkach organizacji WiN i NZW” (Stanisławowi Kowalczykowi zasądzono natomiast 14-krotną karę śmierci). Sędziowie w swej opinii uznali, że obaj skazani „nie zasługują na ułaskawienie”. 7 sierpnia 1952 r. stracono ich w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
Ostatni, pojedynczy już, partyzanci z grupy Kmiołków oraz członkowie związanej z nią siatki terenowej ukrywali się do połowy lat pięćdziesiątych (np. Jan Elert „Walenty” złożył broń przed UB dopiero w 1955 r.). Jana i Franciszka Kmiołków oraz innych „Żołnierzy Wyklętych” Ziemi Wyszkowskiej upamiętnia pomnik wzniesiony w 2009 r. w Wyszkowie. Prezydent RP nadał im pośmiertnie Krzyże Orderu Polonia Restituta.
źródło: IPN, broszura Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego Żołnierze wyklęci Mazowsza i Podlasia 1944-1952
opracowanie: Jerzy Kopiński