TV Republika - Dorota Kania wspomina dr. Jerzego Targalskiego - Dziennikarski poker
Dr Jerzy Targalski był „niezwykle dobrym człowiekiem, bardzo skromnym. Po jego śmierci okazało, że wielu ludzi nie miało pojęcia, że działał w KOR, że w stanie wojennym się ukrywał” - powiedziała prezes Polska Press i długoletni współpracownik dr. Targalskiego, Dorota Kania, w programie „Dziennikarski poker” na antenie TV Republika.
Jak przypomniała rozmówczyni Marcina Bąka, wiele osób wypomina dr. Targalskiemu to, że wstąpił do partii. Zapomina się przy tym, że „miał to być element szerszej gry operacyjnej, że dr Jerzy Targalski wyniósł stamtąd szereg przydatnych informacji” - podkreśliła Kania.
- Jako człowiek nikomu nie odmówił pomocy. Dzwonili do nie go jego studenci, współpracownicy. Wydzwaniali po zwykłe porady, po takie zwykłe „co robić?” - dodała.
Nie sposób zapomnieć jego dorobku, jako wykładowcy. „To on wprowadzał studentów w kulisy dezinformacji, mówił, jak działały służby specjalne. Był ekspertem nie tylko zresztą od służb sowieckich, ale w ogóle krajów bloku wschodniego” - przypomniała gość TV Republika.
Był wielkim patriotą, kochał Polskę. Uważał, że Polacy powinni współpracować z Ukrainą – powiedziała Kania, w związku z czym prowadzący program red. Marcin Bąk przypomniał o „jagiellońskiej wizji”, którą żywił dr Targalski, współpracy wszystkich państw byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w kontrze do Rosji i jej imperialistycznych dążeń.
Przypominając sylwetkę dr. Targalskiego, nie sposób nie wspomnieć o jego „słynnych kotach”. „Prawdę mówiąc to koty uratowały mu program” - zaznaczyła Kania.
- Był taki moment, kiedy oglądalność „Geopolitycznego tygla” siadła. Zastanawiałam się nawet, czy nie zdjąć tego programu – wspominała Kania, która od 2017 r. była redaktor naczelną Telewizji Republika. „I wtedy obiegł świat program ze słynnym kotem, który wchodzi dr. Targalskiemu na głowę, a on ze stoickim spokojem dalej wygłasza bardzo mądre rzeczy w języku angielskim. Ten film obiegł świat, był nawet w chińskiej telewizji” - podkreśliła.
On nie tylko kochał koty, kochał również naturę. W jego maleńkim, mikroskopijnym ogródku rosła istna dżungla. W ostatnich godzinach ludzie pytali się, co z kotami. Chcieli je przygarnąć – zaznaczyła prezes Polska Press i dodała, że znalazła się już osoba, która zapowiedziała, że zaopiekuje się całym „stadem”.