„Jak Solidarność w Polsce walnie pięścią w stół, kuranty na Kremlu zagrają Mazurka Dąbrowskiego” – te słowa Andrzeja Rozpłochowskiego przeszły do historii Polski. Jego starcie z Lechem Wałęsą po „prowokacji bydgoskiej” było próbą zatrzymania osłabiania Solidarności. - Powiedziałem mu: no to przyjedź na Śląsk, zobaczymy kto komu postawi szubienicę, jak taki jesteś gieroj. I wtedy zapadła cisza. On dotąd krzyczał na mnie. A teraz cichutkim głosikiem wycofał się: nie, nie, ja tak tylko żartowałem. Gdyby trafił na kogoś ugrzecznionego, przestraszyłby go. Bo to był taki człowiek, jak go dziś widzimy, od samego początku – mówił śp. Andrzej Rozpłochowski w „Wywiadzie z chuliganem”.
„Ujawniał on swoje radykalne postawy i wręcz wrogi stosunek do Służby Bezpieczeństwa” – tak o niepowodzeniu prób pozyskania Andrzeja Rozpłochowskiego pisała bezpieka. TW „Zbyszek” donosił: „podejmuje on trwałe działania przeciwko obecnej władzy przy Hucie Katowice, tak administracyjnej, jak i partyjnej. Stwierdził on dosłownie, że weszliśmy w gniazdo os, ale jakoś damy sobie na pewno radę”. Jak się łatwo domyślić, taka postawa Rozpłochowskiego musiała doprowadzić do jego konfrontacji z Wałęsą. Doszło do niej po tzw. „prowokacji bydgoskiej”, czyli pobiciu działaczy Solidarności w czasie sesji tamtejszej rady narodowej. - Wałęsa robił wszystko, żeby nic nie robić. Chciał pacyfikować Solidarność w Bydgoszczy, żeby też nic nie robiła. Powiedziałem Wałęsie, ze domagam się zwołania Komisji Krajowej w trybie pilnym i to w Bydgoszczy. On odpowiedział mi, że za nic w świecie, po moim trupie. I pewnym momencie stwierdził: co ty mi będzie podskakiwał?! Ja przyjadę na Śląsk, zwołam wiec na Stadionie Śląskim, ludzie przyjdą i będzie tak, że tobie postawią szubienicę, a mi tron. Ciebie powieszą, a mnie będą wielbili - wspominał Andrzej Rozpłochowski w rozmowie z Piotrem Lisiewiczem.
Nie przestraszył się: - Powiedziałem mu: no to przyjedź na Śląsk, zobaczymy kto komu postawi szubienicę, jak taki jesteś gieroj. I wtedy zapadła cisza. On dotąd krzyczał na mnie. A teraz cichutkim głosikiem wycofał się: nie, nie, ja tak tylko żartowałem. Gdyby trafił na kogoś ugrzecznionego, przestraszyłby go. Bo to był taki człowiek, jak go dziś widzimy, od samego początku.
Nie godził się na postkomunistyczną III RP.
- Czy wyobrażamy sobie, że esesmani, gestapowcy, mają po wojnie w Niemczech takie życie, jak dzisiaj maja esbecy u nas? Nie do pomyślenia - mówił w „Wywiadzie z chuliganem”, emitowanym w Radiu Poznań i Telewizji Republika.