Przejdź do treści

Tylko nie mówcie, że to z głupoty...





Redakcja vod: zniszczono pomnik Inki. Tylko nie mówcie, że to z głupoty... Dosyć tego. Ona dla Polski oddała życie. Jesteśmy jej winni pamięć i szacunek. Dla sprawców żądamy surowych kar.
Portal Niezalezna.pl dowiedział się, że stojący w krakowskim Parku Jordana pomnik Danuty Siedzikówny „Inki”, zamordowanej przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa, został zdewastowany. Nieznani sprawcy oblali go farbą.
Informację o zniszczeniu pomnika udało nam się potwierdzić u oficera dyżurnego komendy miejskiej policji w Krakowie. Funkcjonariusz potwierdził, że do tej pory nie udało ustalić i schwytać sprawców.
"Pomnik jest całkowicie zdewastowany. Ktoś całkowicie zamalował go farbą. Konieczna jest pomoc specjalisty. Czyszczenie zaczniemy dopiero we wtorek" - mówi reporterowi portalu Niezalezna.pl Kazimierz Cholewa, dyrektor parku i prezes Towarzystwa Parku im. dr Henryka Jordana.
Kazimierz Cholewa przypomina, że już w momencie stawiania pomnika pojawiały się sygnały, że nie jest on dobrze widziany przez niektórych mieszkańców.
"Wciąż żyją ubecy i ich rodziny. Dla nich Siedzikówna jest postacią niewygodną" - mówi Cholewa.
Pomnik Danuty Siedzikówny „Inki” został odsłonięty we wrześniu 2012 r. i stał obok popiersi wybitnych oficerów AK i Wojska Polskiego - gen. Andersa, gen. Okulickiego, gen. Fieldorfa „Nila” i rotmistrza Pileckiego oraz wielkich Polaków, jak Zbigniew Herbert.
"Inka" była sanitariuszką 5. Wileńskiej Brygady AK. Wczesną wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów „Łupaszki”. Służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB. Aresztowana w lipcu 1946 r. przez UB została oskarżona o udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowanie milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok śmierci.
"Myślę, że może być to zarówno akt wandalizmu, jak i prowokacja, ewentualnie jakaś zemsta wnuczka, który uważał, że dziadek miał słuszny, MBP-owski życiorys. Tego typu wydarzenia, niezależnie od powodów dla których do nich doszło są dobrym sposobem na coś, co nazywamy solidarnością z historią i naszymi bohaterami. Od tego jak zareagujemy, będzie znaczyło czy jesteśmy jeszcze wspólnotą, która ma sobie coś do powiedzenia. Liczę na to, że wszystkie środowiska od „Gazety Polskiej” po „Gazetę Wyborczą” potępią ten akt" – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl prof. Jan Żaryn.